A skąd takie pytanie? – sprawdźcie parametry urządzeń, a zobaczycie, że na przykład pompa ciepła (znanej niemieckiej firmy) o mocy 7kW ma wbudowana grzałkę elektryczną, i to nie byle jaką bo 9 kW !!! A po co? A no po to, że parametry pomp ciepła powietrznych podaje się dla temperatury powietrza +7C, a oczekujemy ciepła w domu nawet jak jest -20C
Reklamy powietrznych pomp ciepła prezentują parametry, które miałyby obowiązywać przy temperaturze +7°C.
To taki warunek idealny – jakbyśmy mogli zagwarantować, że na zewnątrz zawsze jest w sam raz, jak w klimatyzowanym salonie.
W rzeczywistości, kiedy nadchodzi zima i temperatura spada, zaczyna się prawdziwa magia… czyli spadek mocy i sprawności urządzenia!
Co się dzieje, gdy temperatura zewnętrzna opada o każde 5°C poniżej tego uroczego +7°C?
Mamy do czynienia z dramatycznym spadkiem mocy rzędu 20% i sprawności o nawet wyższy procent! Tak, dobrze przeczytaliście – każdy chłodniejszy stopień to kolejny cios w możliwości grzewcze powietrznej pompy ciepła
Zamiast efektywności na poziomie 4 (takiej, jakiej można by się spodziewać u prawdziwej pompy ciepła), otrzymujemy urządzenie pracujące z COP 2 lub nawet niższym. Dopóki nie włączy się grzałka, bo wtedy sumaryczny COP spada znowu o połowę od już niskiej wartości.
Zawsze o sprawności równiej 1, niezależnie od warunków.
Efekt? Całkowita sprawność urządzenia zostaje zredukowana do poziomu, który przypomina bardziej zwykły ogrzewacz niż nowoczesną pompę ciepła.
I nie próbujcie się czarować – żaden atest, żaden instytut nie uratuje sytuacji, skoro wszystkie pomiary prowadzone są dla +7°C i całkowicie pomijają fakt obecności grzałki w urządzeniu.
To jakby oceniać samochód, ciężarowy który jeździ pusty, a nie załadowany czterdziestoma tonami towaru. Kiedy temperatura spada, powietrzna pompa ciepła staje się bezsilna a grzałka elektryczna jest jedynym ratunkiem.
Na koniec pozostaje pytanie – czy naprawdę chcemy inwestować w rozwiązania, które w reklamach błyszczą niczym gwiazdy na +7°C, a zimą zamieniają się w pożeracze złotówek ?
A czy wiecie, że powietrzne pompy ciepła przestają działać przy -12, -15, a te „najlepsze” przy -20, ale to całkowicie i się wyłączają? I wtedy ostatnią nadzieją jest ta wbudowana grzałka, która zjada kilowatogodziny szybciej niż woda zamarza na dworze?
Jeśli zależy nam na niezawodności i rzeczywistej efektywności, być może warto rozejrzeć się za systemami, które nie obiecują cudów tylko w warunkach laboratoryjnych, a działają skutecznie również wtedy, gdy za oknem robi się naprawdę zimno.
Bo przecież, gdy przychodzi zima, nie liczy się to, co napisane jest na papierze – liczy się rzeczywista moc i sprawność, a nie tylko obietnice sprzedawane pod osłoną +7°C.
To był bohater nr 1, a ulubiony bohater nr 2 mieszkańców i sąsiadów?... O hałasie, zakresie temperatur pracy, żywotności, i grzałkach w gruntowych pompach ciepła oraz słynnym punkcie biwalentnym w następnych publikacjach.